Tłumaczeniami zajmuję się od 1987 roku. Do połowy lat dziewięćdziesiątych tłumaczyłem głównie w ramach etatu, a od 1997 roku również na zlecenia. Niemniej dopiero od 2006 roku jestem "prawdziwym freelancerem", czyli głównym i jedynym moim zajęciem stały się tłumaczenia, wykonywane w ramach działalności gospodarczej. Wykonuję zarówno pisemne, jak i ustne tłumaczenia. W ogóle lubię tłumaczyć, ale najbardziej lubię tłumaczenia symultaniczne. Ale nie straszno mi w pojedynku z instrukcja obsługi i konserwacji autobusu czy odśnieżarki spalinowej, a z pilą łańcuchową też bardziej kojarzy mi się tłumaczenie instrukcji, niż filmy Bousmana... Przewodnik po Tatrach - mimo zawiłości nazewnictwa w obrębie granic dawnego Królestwa Węgier - sprawił wiele radości. Bilans i rachunek zysków i strat, czy umowa spółki też są mi bliskie, tak samo, jak technologie rolno-spożywcze, czy produkcji leków - miałem do czynienia z nimi w swojej karierze zawodowej nie tylko jako tłumacz. Z tłumaczeń konsekutywnych najmilej wspominam Mistrzostwa Świata w Powożeniu Zaprzęgami Parokonnymi w Warce (mistrzem świata został Węgier!), a także uroczystość nadania odznaczenia "Order Republiki Węgierskiej - Krzyż z Gwiazdą" Panu Andrzejowi Wajdzie. Niektóre szkolenia firmowe też pozostawiły niezapomniane wrażenia. Z symultanicznych tłumaczeń wielką frajdę miał "chłopczyk" we mnie w fabryce Volvo w Göteborgu, a wzniosłe chwile przeżyłem na Uroczystym Zgromadzeniu Posłów i Senatorów Rzeczypospolitej Polskiej z okazji rocznicy uchwalenia Konstytucji 3-go Maja.